Cen rosyjskiej ropy spadła do 43 dolarów. "Nie ma klientów"
Cena Ural, głównego gatunku rosyjskiej ropy, stanowiącej 60 proc. eksportu, spadła do 43 dolarów za baryłkę. Tyle według agencji Argus kosztuje przesył surowca z portu w Primorsku w obwodzie kaliningradzkim.
Od początku listopada cena ropy Ural spadła prawie o połowę, a różnica ceny w porównaniu z zachodnią ropą Brent z Morza Północnego przekroczyła 40 proc., choć miesiąc temu było to nieco ponad 20 proc.
W rezultacie kluczowa rosyjska ropa notowana jest znacznie poniżej pułapu cenowego narzuconego przez kraje UE i G7, które ustaliły limit na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Embargo obowiązuje od 5 grudnia i wywołało m.in. zator tankowców w cieśninach Bosfor i Dardanele u wybrzeży Turcji.
– Na ropę Ural nie ma klientów, więc ceny muszą zostać obniżone, aby przyciągnąć nabywców na duże ilości – powiedział analityk Michael Carolan, cytowany przez Bloomberga.
Rosja straciła Europę. Musi konkurować z przemycaną ropą z Iranu
Wschodniosyberyjska ropa ESPO, która płynie z portów Pacyfiku do Chin, jest znacznie droższa (68 dolarów za baryłkę), ale w ciągu miesiąca potniała o 6 dolarów – odnotowuje Reuters.
Niezależnie od pułapu cenowego rosyjską ropę kupują niepaństwowe chińskie rafinerie, zwane "samowarami". Ale w walce o ich zainteresowanie rosyjscy nafciarze muszą konkurować z przemycanymi beczkami z Iranu, które są oferowane z 10-dolarową zniżką – podaje "The Moscow Times".
Główną przyczyną, która dobija ropę Ural, jest utrata przez Rosję europejskich nabywców. W tygodniu kończącym się 2 grudnia morski eksport ropy do krajów Europy spadł do 310 tys. baryłek dziennie – obliczył Bloomberg na podstawie danych żeglugowych tankowców.
W porównaniu z poprzednim tygodniem dostawy spadły o jedną trzecią, w porównaniu z początkiem listopada – o prawie 60 proc., a w porównaniu z okresem sprzed wybuchu wojny – ponad pięciokrotnie.